Normalne
życie.
Najpierw szkoła, pod koniec edukacji pojawił się drugi
życiowy tor – muzyka. Potem wyjazd do pracy do Szwecji, (bardzo
szybki) powrót i (krótka) edukacja na studiach, albo raczej życie
studenckie. Drugim torem... Koncerty, jamy, wyjazdy, pisanie tekstów,
próby, płyta i wszystkie przyjemności z tym związane, jak
nagrywanie, współpraca przy tworzeniu okładki i koncert
premierowy. W międzyczasie, w każdym z tych etapów pojawiało się
wiele nowych celów i planów w mojej głowie, które były skrzętnie
zapisywane w dziennikach, na kartkach, czekając na
swoją kolej.
W całej tej historii przewijał się mój charakter - drobiazgowość, „włączona analiza”, narzekanie i sentymentalność. Trzeba dodać do tego impulsywność i neurotyczność. Dzięki temu moje życie nie było i nie jest nudne, ale i przez to też niełatwe.
Mówi Wam coś syndrom braku kopa? To czas kiedy wiemy czego chcemy, ale nie wiemy jak się do tego zabrać. Brak motywacji i konsekwencji skutecznie nam to utrudnia. Pomimo tego, iż ludzi z dobrym słowem wokół siebie mi nie brakowało wiedziałam, że jeśli sama sobie nie przetłumaczę, nikt nie da mi tego przysłowiowego kopa tak mocno jak ja sama. Ale wiecie jak to jest. Człowiek lubi się ze sobą pieścić, boi się zmian, wyjścia ze strefy komfortu, która jakby się przyjrzeć wcale nią nie jest. Jest wegetacją. Martwym punktem.
Tak było w moim przypadku. Nie wiem jak bardzo infantylnie to zabrzmi, ale dopiero ten impuls, ta wiadomość naoliwiła moje mózgowe zębatki niektóre nawet nieużywane i sprawiła, że zaczęły pracować na nieco wyższych obrotach.
Chłoniak. Nowotwór. Guz. Chemia. Wyrok.
Ja – dwudziestokilkuletnia wokalistka, która wraz z zespołem w tym samym czasie przeżywa swoje pięć minut. Dziewczyna zdolna do miłości szukająca jej wręcz desperacko (dopiero teraz zastanawiam się po co), człowiek chcący się wymknąć z małego miasta do miejsca, gdzie mógłby się rozwijać
I nagle takie coś.
No wiecie co?!
Nagle trzeba przestać myśleć przyszłościowo, a zacząć przeżywać każdy dzień, jednocześnie wciąż czekając na niezależne ode mnie decyzje.
Jak pięknie jest mieć sprawy w swoich rękach. Człowiek tego nie docenia, dlatego dużo przelatuje mu koło nosa.
W moich rękach jest teraz tylko jedna sprawa – nie poddać się. Wierzę, że po tym wszystkim będę już miała tę ostatnią część do mojej machiny, którą posuwam się naprzód przez życie – Ta ostatnia, najważniejsza część to siła. Wtedy strefa (dys)komfortu nie będzie dla mnie żadną przeszkodą.
W całej tej historii przewijał się mój charakter - drobiazgowość, „włączona analiza”, narzekanie i sentymentalność. Trzeba dodać do tego impulsywność i neurotyczność. Dzięki temu moje życie nie było i nie jest nudne, ale i przez to też niełatwe.
Mówi Wam coś syndrom braku kopa? To czas kiedy wiemy czego chcemy, ale nie wiemy jak się do tego zabrać. Brak motywacji i konsekwencji skutecznie nam to utrudnia. Pomimo tego, iż ludzi z dobrym słowem wokół siebie mi nie brakowało wiedziałam, że jeśli sama sobie nie przetłumaczę, nikt nie da mi tego przysłowiowego kopa tak mocno jak ja sama. Ale wiecie jak to jest. Człowiek lubi się ze sobą pieścić, boi się zmian, wyjścia ze strefy komfortu, która jakby się przyjrzeć wcale nią nie jest. Jest wegetacją. Martwym punktem.
Tak było w moim przypadku. Nie wiem jak bardzo infantylnie to zabrzmi, ale dopiero ten impuls, ta wiadomość naoliwiła moje mózgowe zębatki niektóre nawet nieużywane i sprawiła, że zaczęły pracować na nieco wyższych obrotach.
Chłoniak. Nowotwór. Guz. Chemia. Wyrok.
Ja – dwudziestokilkuletnia wokalistka, która wraz z zespołem w tym samym czasie przeżywa swoje pięć minut. Dziewczyna zdolna do miłości szukająca jej wręcz desperacko (dopiero teraz zastanawiam się po co), człowiek chcący się wymknąć z małego miasta do miejsca, gdzie mógłby się rozwijać
I nagle takie coś.
No wiecie co?!
Nagle trzeba przestać myśleć przyszłościowo, a zacząć przeżywać każdy dzień, jednocześnie wciąż czekając na niezależne ode mnie decyzje.
Jak pięknie jest mieć sprawy w swoich rękach. Człowiek tego nie docenia, dlatego dużo przelatuje mu koło nosa.
W moich rękach jest teraz tylko jedna sprawa – nie poddać się. Wierzę, że po tym wszystkim będę już miała tę ostatnią część do mojej machiny, którą posuwam się naprzód przez życie – Ta ostatnia, najważniejsza część to siła. Wtedy strefa (dys)komfortu nie będzie dla mnie żadną przeszkodą.
Postanowiłam pisać w trakcie mojej drogi. Teraz poznaję siebie na nowo. Pojawia się dużo nowych myśli i wątków, które niewątpliwie zasługują na uwagę. Przeleję je tutaj.
Na
koniec, ale jednocześnie drogą wstępu przedstawię Wam krótko
swoją sylwetkę.
Jak w jeden z dziesięciu.
Mam na imię Jadwiga. Moją największą pasją jest śpiew. Muzyka jest dla mnie jak oddech, jak życie. Najważniejsza.
Poza tym lubię pisać. Głównie na papierze, ale w tym przypadku zrobię wyjątek.
Od zawsze interesowało mnie też dziennikarstwo radiowe. W tym kierunku udało mi się ruszyć działając w lokalnym radiu.
Do tej pory chciałam też pokierować swoje życie w kierunku dietetyki, bo i ta dziedzina od zawsze bardzo mnie pasjonowała.
Jestem też zapaloną maniaczką budowania domków w grze The Sims, co jest chyba kolejnym moim szczątkiem po marzeniach o byciu projektantem wnętrz.
Jak w jeden z dziesięciu.
Mam na imię Jadwiga. Moją największą pasją jest śpiew. Muzyka jest dla mnie jak oddech, jak życie. Najważniejsza.
Poza tym lubię pisać. Głównie na papierze, ale w tym przypadku zrobię wyjątek.
Od zawsze interesowało mnie też dziennikarstwo radiowe. W tym kierunku udało mi się ruszyć działając w lokalnym radiu.
Do tej pory chciałam też pokierować swoje życie w kierunku dietetyki, bo i ta dziedzina od zawsze bardzo mnie pasjonowała.
Jestem też zapaloną maniaczką budowania domków w grze The Sims, co jest chyba kolejnym moim szczątkiem po marzeniach o byciu projektantem wnętrz.
Lubię też pływać, żeby nie było, że działam tylko
umysłowo, chociaż z lenistwa do tej pory tak było. Nie ma co
owijać w bawełnę.
Na początku przyszłego
tygodnia przyjdzie czas na kolejny krok.
trzymam kciuki! bądź silna! :)
OdpowiedzUsuńi piekne stwierdzenie odnosnie muzyki... ,,jest jak oddech, jak zycie". Podoba mi sie. Trzymaj sie :-)
OdpowiedzUsuńBadź dzielna uda Ci się!!!! Trzymam kciuki :* ;-)
OdpowiedzUsuńJadzia jesteś wyjątkową dziewczyną. Niesamowicie mądrą. Jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! Jesteśmy z tobą <3
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Jadzia. Za Yummy Mummy stoi mur ludzi - nie jesteś sama :)
OdpowiedzUsuńJadzka, wszyscy z Animacji mocno trzymają za Ciebie kciuki! Trzymaj się kochana! :) wierzę,że Ci się uda! P.s świetny blog :)
OdpowiedzUsuńJadziu trzymam kciuki i wierzę że będzie dobrze. Mam nadzieję, że uda mi się Ciebie usłyszeć ponownie podczas pobytu w Polsce. Pamiętam, pierwszy raz usłyszałam jak śpiewasz w gimnazjum, wtedy wykonałaś piosenkę A. Piasecznego- Imię deszczu, tyle lat minęło a pamiętam to do dziś:) mam nadzieje, że uda mi się znów Cię usłyszeć i znowu odczuje takie emocje jak wtedy. Trzymaj się mała! Ja wiem, że wyzdrowiejesz:) buziaki z wietrznej Belgii
OdpowiedzUsuń