telepopmusik - breathe
Obserwuję
ludzi, zdarzenia, otoczenie i każdego dnia przyglądam się sobie.
Badam siebie.
Czasem z nudów, a czasami naprawdę ciekawią mnie pewne zachowania człowieka. Nie tylko w nowych, nieznanych sytuacjach, ale też w takich codziennych, gdy testujemy perspektywy i zmieniamy punkty widzenia.
Czasem z nudów, a czasami naprawdę ciekawią mnie pewne zachowania człowieka. Nie tylko w nowych, nieznanych sytuacjach, ale też w takich codziennych, gdy testujemy perspektywy i zmieniamy punkty widzenia.
Obserwuję
siebie.
I
fascynuje mnie to, jak potrafimy być elastyczni, po kilku lekcjach wybrać sobie odpowiedni klimat do sytuacji. Jak
potrafimy dzięki doświadczeniu i własnym patentom ułatwiać (no
albo utrudniać) sobie życie.
Przystosowanie
się.
Czytasz,
jak najlepiej przygotować się do chemii, jak dbać o siebie w
trakcie w tym czasie.
Sporo wtedy musimy zmienić. Trzeba z wielu rzeczy zrezygnować i wprowadzić rytuały. Wcieranie kremów w ciało i w głowę, picie ziołowych herbat, przyjmowanie wodospadowych ilości wody. Poza tym (ale to już wynikające z sytuacji) zrezygnowanie z grzebienia, szamponu do włosów i odżywki. Wsłuchanie się w swoje wewnętrzne potrzeby. Jedzenie tego, na co nasz żołądek ma ochotę lub też nie jedzenie niczego, bo i czasem tak bywa. Chemia miesza nam w kubkach smakowych w nosie i żołądku. Nieprzyjemnie, ale na szczęście po pewnym czasie wszystko wraca do normy.
Należy przyjmować też garści leków. Witamin, wspomagaczy itp. No i oczywiście, trzeba duużo odpoczywać. Już się nauczyłam. W ciągu siedmiu dni, te cztery jestem wypoczęta. Jednak chemia mimo wszystko odciska piętno na organizmie cały czas. Momentami jest tak męcząca, że ten nakaz odpoczynku staje się stanem, ciała i umysłu. Wtedy też wypełniam kolejne zalecenie – oszczędny tryb życia. Chcesz coś zrobić szybko, ale w głowie się kręci, oddech jest płytki po sterydach i nie możesz funkcjonować tak jak psychicznie się czujesz.
No cóż. Pociesza mnie fakt, że nie trwa to wiecznie, jak już wspominałam.
Sporo wtedy musimy zmienić. Trzeba z wielu rzeczy zrezygnować i wprowadzić rytuały. Wcieranie kremów w ciało i w głowę, picie ziołowych herbat, przyjmowanie wodospadowych ilości wody. Poza tym (ale to już wynikające z sytuacji) zrezygnowanie z grzebienia, szamponu do włosów i odżywki. Wsłuchanie się w swoje wewnętrzne potrzeby. Jedzenie tego, na co nasz żołądek ma ochotę lub też nie jedzenie niczego, bo i czasem tak bywa. Chemia miesza nam w kubkach smakowych w nosie i żołądku. Nieprzyjemnie, ale na szczęście po pewnym czasie wszystko wraca do normy.
Należy przyjmować też garści leków. Witamin, wspomagaczy itp. No i oczywiście, trzeba duużo odpoczywać. Już się nauczyłam. W ciągu siedmiu dni, te cztery jestem wypoczęta. Jednak chemia mimo wszystko odciska piętno na organizmie cały czas. Momentami jest tak męcząca, że ten nakaz odpoczynku staje się stanem, ciała i umysłu. Wtedy też wypełniam kolejne zalecenie – oszczędny tryb życia. Chcesz coś zrobić szybko, ale w głowie się kręci, oddech jest płytki po sterydach i nie możesz funkcjonować tak jak psychicznie się czujesz.
No cóż. Pociesza mnie fakt, że nie trwa to wiecznie, jak już wspominałam.
Jeśli
chodzi o życie szpitalne, tę sferę opanowałam prawie do
perfekcji. Już mniej więcej wiem, co spakować żeby mieć wszystko
czego potrzebuję, jednocześnie nie zabierając wiele i nie oddając
zbędnych rzeczy do domu. Aranżuję otoczenie tak, by mieć
wszystko pod ręką. Lubię to. W domu mogę sobie poszaleć z
segregowaniem, przestawianiem i układaniem. Tutaj raczej nie, ale
robię co mogę. To moja mała własna przestrzeń.
Poza tym, nauczyłam się jak przygotować żyły, siebie i ręce do kłucia, co pomaga mi na nudności czy ból nosa, bo tu jest naprawdę sucho.
Poza tym, nauczyłam się jak przygotować żyły, siebie i ręce do kłucia, co pomaga mi na nudności czy ból nosa, bo tu jest naprawdę sucho.
W
jakich porach najlepiej się zdrzemnąć, a kiedy jest najlepszy czas
na czytanie książki, film, pisanie – uważam, że to ważne, aby
każda chwila spędzona w szpitalu wpłynęła na naszą korzyść.
I o tak tu sobie moje życie płynie, jak ta chemia - powoli, ale systematycznie i efektownie. Pod koniec lutego kolejna tomografia, kolejne świeże informacje o umierających horkruksach.
I o tak tu sobie moje życie płynie, jak ta chemia - powoli, ale systematycznie i efektownie. Pod koniec lutego kolejna tomografia, kolejne świeże informacje o umierających horkruksach.
Takie tam banały na noc. Tak odpoczywam. Odpoczywajcie
i Wy. Weekend jest chyba, z tego co się orientuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz