wszystko trwa,
dopóki sam tego chcesz
Miałam
napisać wcześniej, ale pochłonęły mnie zajęcia zabijające
czas. Jak widać udało się. Fajnie, gdyby ten czas zabijał też
mojego horksruksa.
W
środę przyjechałam na trzytygodniowe zbieranie komórek. Oddział
nie należy do największych, ale najwyraźniej tak musi być.
Wszystko tu jest jasne i czyste, codziennie naświetlane lampami
sterylizującymi. W trakcie leczenia, każda bakteria z zewnątrz, po
chemii staje się dla nas śmiertelna. Jest tak cicho, że idąc po korytarzu można
usłyszeć własny oddech. Moja sala znajduje się na
samym końcu. Wchodząc do środka, w oczy rzuca się bardzo wysoki
sufit, zaklejone okna i samotność.
Myślałam,
że oszaleję przez te dwa dni. Marzyłam tylko o Polnej i o tym, że
budzę się i kładę spać właśnie tam, a nie tu.
Nie
mam jednak wyboru. Czy aby na pewno?
Dzisiaj,
po założeniu wkłucia centralnego przeszło mi wszystko. Lałam łzy na samą myśl, że muszę znów poczuć ten ból
łamiących kości obojczyka. Lekarz, na którego trafiłam szybko
postawił mnie do pionu. Nie było tam miejsca na moje rozczulanie.
Gdy tak kręciłam się na stole zabiegowym, ten pan z igłą w ręku
zapytał zniecierpliwiony - Wyraziła pani zgodę na zabieg, tak? -
ja przytaknęłam, dopowiadając sobie w myślach, że przecież nie
miałam wyboru. No właśnie...
Miałam
wybór. Zawsze mamy wybór, jak tylko stajemy się świadomi tego, o
co w tym świecie chodzi.
Przez całe pół roku, miałam wpływ na to, co będzie się działo. Podpisywałam każdą zgodę na leczenie, ale miałam prawo odmówić. Zawsze są co najmniej dwa warianty, zawsze możemy wybrać. Lody truskawkowe czy czekoladowe. Szarą bluzę, czy elegancki sweter. Życie w Polsce czy w Chinach. Położyć się spać, czy oglądać do rana, po raz kolejny wszystkie części Harrego Pottera. Od nas zależy jaką decyzję podejmiemy. Co więcej, nie jest nam to obojętne mimo, że często używamy tego zwrotu. My sami znamy siebie najlepiej. Można się zasugerować czyjąś opinią przy ważnej decyzji, takiej jak studia czy wyjazd za granicę, albo nowy partner, a także w sprawach bardziej przyziemnych jak np. wybór spodni, między czerwoną bawełną, a oliwkowym poliestrem. Jednak ostatnie słowo należy do nas samych (wybrałam czerwoną bawełnę). Róbmy to, co jest zgodne z naszym sumieniem, upodobaniami, marzeniami. Nie bójmy się tego. Często nie wiemy, co może wydarzyć się, gdy podejmiemy jakąś decyzję, ale... czy nie warto zaryzykować?
Przez całe pół roku, miałam wpływ na to, co będzie się działo. Podpisywałam każdą zgodę na leczenie, ale miałam prawo odmówić. Zawsze są co najmniej dwa warianty, zawsze możemy wybrać. Lody truskawkowe czy czekoladowe. Szarą bluzę, czy elegancki sweter. Życie w Polsce czy w Chinach. Położyć się spać, czy oglądać do rana, po raz kolejny wszystkie części Harrego Pottera. Od nas zależy jaką decyzję podejmiemy. Co więcej, nie jest nam to obojętne mimo, że często używamy tego zwrotu. My sami znamy siebie najlepiej. Można się zasugerować czyjąś opinią przy ważnej decyzji, takiej jak studia czy wyjazd za granicę, albo nowy partner, a także w sprawach bardziej przyziemnych jak np. wybór spodni, między czerwoną bawełną, a oliwkowym poliestrem. Jednak ostatnie słowo należy do nas samych (wybrałam czerwoną bawełnę). Róbmy to, co jest zgodne z naszym sumieniem, upodobaniami, marzeniami. Nie bójmy się tego. Często nie wiemy, co może wydarzyć się, gdy podejmiemy jakąś decyzję, ale... czy nie warto zaryzykować?
Skończmy
wreszcie ze zwrotem „wszystko mi jedno”. Jasne, ktoś wybierze za nas i będziemy mieli z głowy, ale zaczynając od
świadomości wyboru, między wodą gazowaną, a tą bez gazu, uczymy
siebie odpowiedzialności, a także łatwości w podejmowaniu tych
ważniejszych decyzji. Ten strach się zmniejsza, gdy wiemy, że
możemy polegać przede wszystkim na sobie samym. Czas zaufać temu
człowiekowi, którego bicie serca czujemy każdego dnia.
Ja
zaufałam sobie. Świadomie. Wybrałam życie. Wybrałam drogę przez
igły, szpitale i te wszystkie rzeczy, które wypychają mnie ze
strefy komfortu, na ciężki onkologiczny maraton. Do czegoś to
jednak zmierza. Szanse na wakacje rosną z każdym dniem.
Mogę
też wybrać czy będę płakać cały pobyt, czy skupię się na
zwalczaniu choroby, zajmując myśli książką, filmem, czy też
blogiem. Już wybrałam.
Jesteś najdzielniejszą osobą jaką miałam okazje poznać w życiu. Trzymam kciuki i przesyłam uściski z pochmurnej Belgii :) tyle już przeszłaś, ale dasz rade wierzę w to :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Mam wielką nadzieję, że się uda :)
UsuńJadzia jesteś bardzo dzielna, podziwiam Cię i każdego dnia myślę o Tobie i wiem że taka babka jak Ty poradzi sobie z tym cholernym hork coś tam!! Mocno trzymam kciuki i wierzę w Ciebie! Jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńKochana Karolcia! Dziękuję! To wiele dla mnie znaczy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, ze masz tyle sil. Wierze, ze zwalczysz to cholerstwo i bedzie super.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie dodam, ze uczylysmy sie w tej samej szkole, choc ja mlodsza, 95. Pozdrawiam i trzymam mocno kciuki za Ciebie.:)
Dziękuję <3
UsuńJadzia, nawet nie wiem czy mnie pamiętasz, ale to nieistotne całkiem; dużo siły Ci życzę, szczególnie tej fizycznej - z siłą psychiczną zdaje mi się, że i tak sobie znakomicie radzisz. zdrowia! :*
OdpowiedzUsuńMagda? Magda P.? :) Jasne, że pamiętam. Dziękuję Ci za ciepłe słowa :*
UsuńTak jest, nadal ta sama :) Czytam wszystkie wpisy i trzymam kciuki :) :*
Usuń