piątek, 1 stycznia 2016

Pożegnałam się już ze starym rokiem

piotr rogucki - dobrze

Poprzedni rok, był mimo wszystko dobrym rokiem. Sporo się wydarzyło. 
Podsumowując:
Zagraliśmy kilka koncertów, zarówno z całym składem jak i akustycznie w duecie
Rzuciłam studia
Rozpoczęłam przygodę z kolorowymi włosami
Nagraliśmy z zespołem teledysk
a także kilka numerów unplugged 
Byłam w Toruniu i fajnie nam się grało i jadło pierniki
Byłam też w Poznaniu i spędziliśmy tam fajne chwile
Byliśmy w Must Be The Music
Zgubiłam dwa telefony w ciągu miesiąca
Stanęłam na jednej scenie z Natalią Lubrano w moim wymarzonym mieście Wrocławiu
Miałam super imprezę urodzinową w świetnym towarzystwie
IX Warsztaty Bluesowe
Most Kultury - ostatni koncert przed chorobą
19.10 - ostatni raz stanęłam na scenie
Życiowa niespodzianka - chłoniaki
Dowiedziałam się ile osób jest za mną, jakie mam wielkie wsparcie i jak dużo dobrych ludzi mnie otacza
Przyjaciele okazali się tymi prawdziwymi
Pierwsza w życiu Biopsja
Pierwsza w życiu Chemia
Ogolenie głowy Ludzie oddają krew (ratujemy życia ludzi!)
Pierwsza w życiu transfuzja krwi
Sylwester w szpitalu

Oby 2016 był jeszcze lepszy! I żeby do końca roku te Horkruksy wyniosły się z mojego ciała.
Wam życzę abyście się badali, oddawali krew i spełniali marzenia. I duuuużo zdrowia!

Wstaję, biorę leki, jem, biorę leki, śpię, wstaję, jem, biorę leki i idę spać. 
Takich dni jest coraz więcej. Bo tylko kiedy śpię, nic mnie nie boli. O niczym nie myślę i nie śni mi się nic, albo śnię o jakiś dziwnych rzeczach, aż się sama sobie dziwię, bo obejrzałam w swoim życiu niewiele filmów przygodowych.
 Czasem wyobrażam sobie, że budzę się zupełnie zdrowa. Choroba się wchłonęła, a ja mogę normalnie żyć. Jednak najwyraźniej, za mało się jeszcze nauczyłam.

Nie ukrywam, że jestem trochę zła na siebie, na swój organizm. Nie chce współpracować tak jak powinien. Ciągle pojawiają się jakieś nowe objawy, jakieś komplikacje. Człowiek przejdzie wszystko, jednak cierpienie nie jest przyjemne. Dla mnie też nie.
Często sobie myślę o tym, jak martwiłam się, że do Wrocławia tak długo się jedzie i że to jest takie męczące. Teraz leżę w łóżku, napinam i rozluźniam mięśnie, żeby choć przez sekundę nie czuć bólu kości i mięśni spowodowanego przez podanie leku mającego przyspieszyć odbudowę szpiku. Ciało boli, a wyniki słabe. Wolałabym być teraz w domu. 

Pozbyłam się włosów jakiś czas temu. Muszę przyznać, że mam kształtną głowę i gdyby nie napuchnięte sterydami policzki, wyglądałabym całkiem nieźle. Do tego makijaż, chusta i można funkcjonować jako zdrowy człowiek. Jednak co bym nie zrobiła teraz ze swoim wyglądem, niestety nie będę zdrowa w najbliższym czasie i muszę to jakoś zaakceptować. Nauczyć się odpoczywać, regenerować, dbać o siebie, jak matka o własne dziecko.

Druga chemia zwaliła mnie z nóg. Pojawiły się wszystkie objawy opisywane przez osoby chore. Do tego omdlenia spowodowane brakiem ujścia emocji i narzucenia sobie rygoru, jeśli chodzi o płacz.
Dopiero pisałam, że znalazłam złoty środek, jednak po pewnym czasie popadłam w skrajność twardzielki. Gdy chce mi się płakać, na twarzy pojawiają się dwie łzy, po czym szybko wysychają. I koniec. Jednak trzymam się, póki nie płaczę. Płacz jest oznaką słabości, mi kojarzy się z moim użalaniem. Za dużo tych łez było. Moje życie jest teraz trudne, a jak zacznę się nad nim pochylać, to się poddam. A nie mogę. Nie chcę.

Sylwestra spędziłam popijając życiodajną krew, a Nowy Rok rozpoczęłam bólem i jedynym postanowieniem noworocznym: WYZDROWIEĆ.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz